Jesteś tutaj: Strona główna :: Biogramy :: Bolesław Machnio

Biogramy

Bolesław Machnio

(1919 – 2000), polityk, rolnik, poseł na Sejm II kadencji.

       
W czasie II wojny światowej był żołnierzem Batalionów Chłopskich, łącznikiem i kolporterem pism podziemnych.  W rodzinnej wsi Jastrzębia prowadził indywidualne gospodarstwo rolne. Przez wiele należał do ZSL i PSL, działał w Ochotniczej Straży Pożarnej. W latach 1993-1997 pełnił funkcję posła II kadencji z ramienia PSL. W 1998 powołano go na stanowisko wiceprezesa zarządu głównego Ogólnopolskiego Związku Żołnierzy Batalionów Chłopskich. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski


Bolesław Machnio – archiwum danych o posłach RP


 

  Postać Bolesława Machnia przybliżona została w przedstawionym poniżej artykule, który ukazał się w latach 90. w Tygodniku Radomskim, na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Mieczysława Kacę, redaktora naczelnego tej gazety.

„ – Moja działalność konspiracyjna związana jest z powiatem radomskim, gdyż pochodzę z miejscowości Jastrzębia. Wieś ta znana jest z wydarzeń 1905 roku (w leśniczówce Mąkosy funkcjonowała tajna drukarnia) i oświatowej prowadzonej przez działaczy ruchu ludowego. Działało też koło „Wici”. Dlatego chyba trafiłem do szkoły rolniczej w Wacynie, której dyrektorem był też aktywny działacz ruchu ludowego Aleksander Niedbalski, a jego zastępcą Józef Duriasz.

            Bolesław Machnio ukończył tę szkołę w 1937 roku i rozpoczął pracę w spółdzielczości spożywców. Uczestnicząc w zebraniach organizacji młodzieżowych poznał wielu działaczy m.in. późniejszego komendanta głównego BCh Franciszka Kamińskiego, Stanisława Jaworskiego z Garbatki, Stanisława Podrygałło – nauczyciela szkoły rolniczej Zwoleniu, a jednocześnie zajmującego się oświatą wśród dorosłych w powiecie radomskim i Jana Flaka z Zielonki Nowej. Właśnie tego rodzaju znajomości spowodowały, że już jesienią 1939 roku zjawił się u niego Jan Flak zachęcając do włączenia się. A że Bolesław Machnio był kierownikiem spółdzielni spożywców w Jastrzębi, którą następnie przeniesiono do Owadowa (tu Machnio zamieszkał, po wysiedleniu mieszkańców Jastrzębi spowodowanym utworzeniem na tym terenie rozległego poligonu ćwiczebnego dla armii niemieckiej). A kierownik sklepu spółdzielczego miał urzędowy glejt i możliwość legalnego podróżowania po ówczesnej Generalnej Guberni, w celach zaopatrzeniowych.

            Tym sposobem Bolesław Machnio ps. „Dąb” został kolporterem prasy ludowej. Jeździł po nią najczęściej do Warszawy, zaopatrując w prasę konspiracyjną trzy powiaty: radomski, kozienicki i iłżecki. W praktyce wyglądało to w ten sposób, że docierał do wskazanych adresów, na ulicę Koszykową, Królewską, Złotą czy Chmielną. Początkowo pakunki zabierał osobiście, a że były takie same, jak kartony zawierające np. cukierki, prasa jechała do stacji PKP Bartodzieje jako towarowa przesyłka kolejowa. Bywało, że na Dworcu Wschodnim w Warszawie nadawały prasę tamtejsze kolporterki m.in. „Marysia” i „Mirka”. Po wojnie dowiedział się, że pierwszą była Maria Szczawińska, a drugą – późniejsza żona działacza ludowego prof. Dyzmy Gałaja. Bolesław Machnio wracał w przedziale pasażerskim tym samym pociągiem, bacząc, aby w Bartodziejach przesyłka nie trafiła w niepowołane ręce. W razie czego, pomocni byli kolejarze, wtajemniczeni w te sprawy.

            Pytam posła Machnio, jakie tytuły kolportował. Wymienia: „Orkę”, „Przez walkę do zwycięstwa”, „Ku zwycięstwu”, adresowaną do dzieci „Biedronkę”, gazetę dla kobiet. Każdorazowa zawartość przesyłek nadawanych w Warszawie zawierała od 10 tysięcy do 12 tysięcy konspiracyjnych gazet. I co ciekawe, nie zabezpieczali jej ludzie uzbrojeni w pistolety maszynowe, czy nawet rewolwery. Sam Machnio zrezygnował z możliwości noszenia „gnata” za pazuchą, czy też w którejś kieszeni. – Było to dla mnie bezpieczniejsze – wyjaśnia powody. Cóż bowiem mógłby zdziałać uzbrojony kolporter, gdyby na ulicach Warszawy, czy na dworcu PKP, spotkał go patrol niemiecki. Patrol taki składał się od pięciu do ośmiu ludzi!

            Gdy zdarzało się, że niemieccy kontrolerzy prosili o rozpakowanie któregoś z kartonów, odsłaniał wnętrza tych, które zawierały szkolne materiały piśmienne, czy choćby landryny. I udawało się. Przez całą okupację nie wydarzyła się większa wpadka. Mniejsze bywały. Oto Niemcy zatrzymali (27 czerwca 1943 roku) Stanisława Sionka „Nawrota” z Jedlanki – szefa łączności w Komendzie Obwodu BCh, który rozwoził prasę konspiracyjną. „Nawrot” bojąc się, że nie wytrzyma tortur, powiesił się w celi iłżeckiego aresztu. Właśnie tenże „Nawrot” pobierał prasę przywożoną przez Bolesława Machnio z Warszawy. Do Zwolenia, z magazynów spółdzielni spożywców znajdujących się przy ul. Zbrowskiego w Radomiu (tuż przy torach kolejowych) zabierał prasę najczęściej Bolesław Skowroński. Do północnych rejonów powiatu kozienickiego trafiała za pośrednictwem m.in. Stanisława Wojdata i Stanisława Hernika. Po przesyłki przyjeżdżali do Owadowa. Wybuch powstania warszawskiego przerwał kontakty pana Bolesława z dyspozytornią prasy w Warszawie. Ale wówczas ukazywało się już wiele wydawnictw regionalnych i całkiem lokalnych. Wtedy właśnie dopomógł w wyposażeniu drukarni w opactwie w sprzęt drukarski i papier. Pamięta, ze matrycę nabywał u p. Lipińskiego (ul. Żeromskiego 15 lub 11). Drukowano tu „Pochodnię”. To prasowe przedsięwzięcie prowadzili Kowalikowie – Władysław, Emilia, Joanna, Józef. Wydrukowany nakład trafiał do sklepiku w Woli Klasztornej. Stąd odbierali „Pobudkę” konspiracyjni kolporterzy, m.in. Machnio. Była ona nieformalnym organem trójki „Rocha” powiatu kozienickiego i Komendy BCh tegoż obwodu.

            Pod koniec wojny drukarnię uruchomili także ludowcy powiatu radomskiego. Mieściła się we Wsoli. W sąsiednim domu mieszkał niemiecki komendant lotniska w Piastowie. Pan Bolesław nie może przypomnieć sobie tytułu czasopisma, które również trafiało na teren trzech powiatów. Konspiracyjna działalność Bolesława Machnio ograniczał się nie tylko do kolportażu prasy. Spełniał też rolę łącznika pomiędzy komenda obwodu, czy też trójką „Rocha” powiatu radomskiego a innymi zakonspirowanymi służbami. Od 1943 roku był nawet członkiem tej „trójki”, czyli kierownictwa politycznego ludowców pow. radomskiego. Mieszkał wtedy już w Radomiu, a jego żona Julianna – „Cicha” była członkiem kierownictwa powiatowego Ludowego Związku Kobiet.

            Bolesław Machnio znał niemal wszystkich tutejszych konspiratorów (niektórych osobiście sprzed wojny) ruchu ludowego. Pamięta, że pierwszą trójką „Rocha” tworzyli: Walenty Jastrzębski, Jan Kawecki i Stanisław Podrygałło „Stępowski”. Pierwszym komendantem obwodu BCh był natomiast Edmund Bakalarz „Szron”. Pochodził z Jędrzejowskiego, a mieszkał w Woli Gołębiowskiej. W czerwcu 1940 r. hitlerowcy przyjechali aresztować kierownika szkoły Leona Chrusta. Zabrali Bakalarza. Zginął w Oświęcimiu. SP w Woli Gołębiowskiej nosi od lat sześćdziesiątych jego imię. Następca Bakalarza został Jan Rumas „Mirosław” – szef wyszkolenia w woj. kieleckim. Stanowisko to pełnił przejściowo, potem zastępował go Ludwik Borek „Jędruś”, po nim komendanturował Antoni Ciesielski „Wiślak” Od czerwca 1942 roku w skład komendy wchodził też Bolesław Machnio ps. „Dąb”.

            To się wszystko zmieniało. Aresztowali jednego, to jego miejsce zajmował kto inny. Niektórzy awansowali. Np. Stanisław Podrygałło, który prowadził w Radomiu hurtownię tytoniową (chyba Moniuszki 9) i liczne sklepy, musiał wyjechać do Warszawy, gdzie też działał aktywnie. Przez dłuższy czas był nawet okręgowym delegatem rządu. W Radomiu czynny był tez Stanisław Gucwa – powojenny marszałek Sejmu PRL. Inni obejmowali okresowo funkcje kierownicze w obwodach sąsiednich, gdzie nastąpiły aresztowania.

            Ciekawe są fakty towarzyszące powojennej działalności Bolesława Machnio. Pracował on w zarządzie powiatowym PSL. Wśród działaczy panowało przekonanie, że w wolnej Polsce da się urzeczywistniać wiele haseł zawartych w przedwojennych programach ruchu ludowego i jego organizacji młodzieżowej „Wici”. Hasła nacjonalizacji przemysłu, reformy rolnej, upowszechnienia oświaty i kultury były bardzo popularne na wsi radomskiej. Liczono na lojalna współpracę z Polską Partią Robotniczą, wierząc, że o wpływach politycznych zadecyduje kartka wyborcza. Dlatego ludowcy zachęcali swoich aktywistów, a szczególnie młodzież zahartowaną w Batalionach Chłopskich i organizacji „Wici” do wstępowania w szeregi MO, a nawet UB, uważając, że będą oni zabezpieczeniem dla dokonujących się demokratycznych przemian.

            Biuro mieściło się najpierw na ul. Moniuszki 12, w sam raz naprzeciw siedziby UB. potem zostało przeniesione na Mickiewicza 33. Zaczęły się zaczepki, podchody, zatrzymywanie i przetrzymywanie aktywistów. Nasiliło się to przed zapowiedzianą wizytą w Radomiu przywódcy PSL, wicepremiera Rządu Jedności Narodowej Stanisława Mikołajczyka. Okazją była uroczystość poświęcenia sztandaru Zarządu Powiatowego PSL.

             Bolesław Machnio pamięta, że uroczystości pozareligijne miały odbyć się w kinie „Bałtyk”. Wynajęli salę, w której już poprzedniej nocy zjawiło się kilkudziesięciu członków i sympatyków PSL zaprawionych w działalności BCh i „Wici”. Mieli nosa. Przed uroczystościami wpadła na salę bojówka inspirowana przez PPR i UB. Rozpoczęła się bijatyka. Ludowcy wyrzucili napastników. Ci przeliczyli swoje siły, nie wiedząc, że PSL-owcy przygotowują się na atak.

            – Za połamane krzesła jako organizator musieliśmy jednak kierownictwu kina „Bałtyk” zapłacić- uśmiecha się Bolesław Machnio. Sama uroczystość rozwinięcia i poświecenia sztandaru była imponująca. Przybyło na nią 20 tysięcy mieszkańców wsi radomskiej, iłżeckiej, kozienickiej, bo taki obszar obejmował Okręg Wyborczy nr 14, a wybory do Sejmu miały się odbyć 19 stycznia 1947 roku. Próba rozpędzenia manifestacji nie udała się, bo uczestnicy schronili się do parku. Centralne kierownictwa PPR i UB nie dopuściły do wyborów kandydatów z powiatu radomskiego. Rozpoczęły się szykanowania działaczy, posądzanie PSL o sprzyjanie nielegalnym grupom zbrojnym, uczestnictwo w konspiracyjnej działalności.

            – Przyszli do mojego domu, a mieszkaliśmy tu, gdzie i teraz, przy ul. Niedziałkowskiego. Dokonywali rewizji w szafie z bielizną. Żona przyglądająca się rewizji spostrzegła, ze funkcjonariuszowi UB wysunął się z rękawa magazynek z amunicją. – O Boże, co Pan robi – krzyknęła. – Zapytaj swego bandyty o to! – zareagował szorstko. I tak potraktowali mnie, Bolesława Machnio, jako bandytę. Przed wyborami zatrzymali w piwnicy siedziby UB, czyli dzisiejszego Pałacu Ślubów, przy ul. Moniuszki. Pewnie dlatego, że znalazłem się na liście wyborczej PSL, choć na dalszym miejscu. Zwolnili 20 stycznia 1947 roku. Dzień po wyborach.

            Dodaje, że przed wyborami zatrzymano też w Radomiu komendanta Komendy Głównej BCh z okresu okupacji. Franciszka Kamińskiego, który przyjechał z listą kandydatów na posłów z ramienia PSL w okręgu nr 14. Też spędził noc w tej piwnicy. Żartowaliśmy, że siedzieliśmy u siebie, bo w piwnicach gmachu należącym przed wojną do sejmiku samorządowego. Bolesław Machnio stwierdza, że nękano go i potem. Siedział w Kielcach, a wiele razy jeździł do tamtejszego UB na przesłuchania. Kończyły się wieczorem, nocą wracał do Radomia, a tu znajdowało się kolejne wezwanie.

            Mimo doznanych prześladowań i upokorzeń nie jest jednak zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej sugerowanej w niektórych projektach lustracyjnych. Nie jest, bo zna odpowiedzialność zbiorową z autopsji. Był świadkiem egzekucji mieszkańców Warszawy, m.in. dokonywanej przez hitlerowców w miejscu gdzie stoi obecnie hotel „Forum”. Zna historię ruchu. Wie, że działaczy ludowych prześladowano i przed wojną, z sanacji. Uzupełniało ją jeszcze bardziej przykre doświadczenie powojenne.

            Dla Bolesława Machnio najważniejsze są zasady. Pozostał im wierny. przed wojną budżet państwa zasilały tzw. monopole – przypomina. – Zapałczany, spirytusowy, tytoniowy. Również obecnie nie powinno się zezwolić na prywatyzacje tej „złotej żyły” – stwierdza. Uzasadnia to tym, że po sprywatyzowaniu liczyć się należy ze sztucznym zaniżeniem produkcji, żeby mniej zapłacić fiskusowi. Dlatego programowo bliski mu jest Waldemar Pawlak. W wystąpieniach publicznych nie skrywa swoich poglądów i poparcia, osobiście dla prezesa PSL. Jeśli chodzi o udokumentowanie kombatanctwa, przyznaje, że zaniedbał te sprawy m.in. dotyczące weryfikacji stopnia wojskowego. W końcu wojny w BCh był już kapitanem przecież. Teraz postanowił poświecić trochę czasu i sprawom osobistym. „