Zaledwie siedmiu radnych poparło projekt budżetu gminy Jastrzębia i to wystarczyło do jego uchwalenia. Większość zaplanowanych na ten rok inwestycji to zadania, które były w uchwale budżetowej w roku 2013, ale nie zostały wykonane przez wójta Zdzisława Karasia, m.in. budowa kanalizacji w Lesiowie, droga w Jastrzębi do lasu, place zabaw przy szkołach i plac przy kościele w Jastrzębi. Rok wyborczy zapowiada się więc na „bogato”.
.
Wojciech Ćwierz
Projekt budżetu przedstawiony przez wójta skonstruowany został optymistycznie. Są w nim ujęte wszystkie dotacje na inwestycje, które gmina ma otrzymać, choć nie wiadomo czy i kiedy wpłyną do budżetu. W budżecie są też uwzględnione tzw. wolne środki, których z reguły nie wprowadza się w chwili przyjmowania uchwały budżetowej, na co zwróciła uwagę Regionalna Izba Obrachunkowa.
Przyjęcie budżetu gminy na 2014 rok poprzedziła długa dyskusja o inwestycjach zaproponowanych w projekcie przedłożonym przez wójta. Duże kontrowersje radnych wywołało umieszczenie w budżecie kolejnej drogi w Woli Owadowskiej i brak pieniędzy na budowę drogi na Wolskiej Dąbrowie. Po zapoznaniu się z opinią radnych i mieszkańców obecnych na sesji wójt zawnioskował o symboliczną korektę projektu budżetu polegającą na przesunięciu 50 tys. zł z drogi w Jastrzębi na drogę na Wolskiej Dąbrowie. Część radnych miała daleko idące propozycje zmian w zakresie planowanych zadań, jednak nie doszło głosowania w sprawie wprowadzenia do budżetu nowych inwestycji, gdyż w pierwszym głosowaniu projekt wójta uzyskał 7 głosów, a więc zwykłą większość, przy 6 głosach przeciw i 1 wstrzymującym się. Przyjęcie projektu budżetu w takiej wersji uniemożliwiło dokonanie jakichkolwiek innych zmian, nawet tych, które proponowała komisja finansów, w protokole odczytanym na sesji przez jej przewodniczącą radną Marzenę Gruszczyńską.
W 2014 r. zrealizowane mają być następujące inwestycje:
Jako radny gminy Jastrzębia, a jednocześnie pracownik samorządowy innej gminy pragnę podzielić się kilkoma wybranymi spostrzeżeniami i ocenami funkcjonowania gminy Jastrzębia, które są efektem ponad trzyletnich doświadczeń w pracach rady gminy. Moje refleksje jako osoby niezależnej od lokalnych władz ułatwiają obiektywne i krytyczne spojrzenie na ich kilkuletnie dokonania. Sesja poświęcona uchwaleniu budżetu gminy na rok 2014, a więc na rok, w którym mieszkańcy ponownie wybierać będą władze samorządowe bardzo jasno uwidoczniła mechanizmy lokalnej polityki rządzące od wielu lat naszą gminą i styl zarzadzania prezentowany przez obecnego wójta. Sposób rządzenia sprawiający często wrażenie mentalnego trwania w poprzednim systemie.
JAK TO Z DROGĄ W JASTRZĘBI DO LASU BYŁO
Droga w Jastrzębi do lasu to poważnie zniszczona droga o nawierzchni asfaltowej, której przebudowa od lat była przesuwana z powodu budowy kanalizacji. Zadanie to zgodnie z wolą wszystkich radnych zostało wreszcie umieszczone w budżecie na rok 2013, ale nie zostało zrealizowane. Jaka była tego przyczyna? Po pierwsze główny i fundamentalny powód to nieprzygotowanie na czas dokumentacji technicznej. Nie było jej w grudniu 2012 roku, kiedy rada uchwalała przedłożony przez wójta projekt budżetu na 2013 rok. I powiedzmy to jasno, zadanie przygotowania dokumentacji, a więc map, projektu, kosztorysu i wszelkich pozwoleń nie jest zadaniem mieszkańców, lecz urzędu gminy podległego wójtowi, bo m.in. na tym polega jego „wykonawcza” rola w stosunku do decyzji rady jako przedstawicieli organu uchwałodawczego. Praktyka innych samorządów dokładne tak wygląda, wystarczy przyjrzeć się np. pracy sąsiedniego urzędu w Jedlińsku. Oczywiście czym innym jest udział mieszkańców w finansowaniu całości lub części dokumentacji, ale trzeba go odróżnić od przygotowania dokumentacji inwestycji, która zawsze powinna leżeć po stronie urzędu. Wracając do ubiegłorocznych losów drogi w Jastrzębi, o inwestycji mimo jej zapisania w budżecie nie było słychać aż do września, gdy nagle wójt zażądał od radnych podjęcia decyzji czy droga ma być budowana czy nie, proponując też wariant wykonania samego dywaniku asfaltowego. Stawianie radnych przed takim „wyborem”, gdy inwestycja jest w budżecie, można nazwać tylko i wyłącznie absurdem. Poza tym wówczas wójt jako wieloletni gospodarz gminy nie wskazywał na konieczność szybkiego odwodnienia drogi, które kilka tygodni później stało się głównym argumentem na rzecz realizacji inwestycji. Wygląda na to, że we wrześniu wójt nie wiedział o istniejącym od lat problemie zalewania posesji. Poza tym nagle okazało się, że droga nie będzie kosztować 359 tys. zł. jak wójt zaproponował w projekcie budżetu lecz ponad 900 tys. Odniosłem wówczas wrażenie, że radni są lekceważeni, a podejście wójta do ważnych spraw jest delikatnie mówiąc niepoważne. Dlaczego dopiero we wrześniu rada została zapoznana z całą sytuacją, dlaczego przez ponad pół roku o sprawie nie została poinformowana komisja finansów rady gminy i nie było to przedmiotem jej prac. Przecież o tak istotnych dla gminy tematach powinni dyskutować i decydować radni w komisjach i przedstawiać swoje wypracowane stanowisko ogółowi rady. Na tym polega demokracja na szczeblu gminnym, taka jest praktyka dojrzałych samorządów, ale jak widać nie w wydaniu gminy Jastrzębia. Co więcej gdy rada we wrześniu podjęła decyzję o budowie drogi w pełnym zakresie, wójt ogłaszając przetarg bez konsultacji z radą, a więc nie licząc się zupełnie z jej zdaniem rozłożył budowę drogi na 2 lata, robiąc to wbrew zapisom budżetu gminy. A argument, że trzeba było tak postąpić z powodu zbliżającej się zimy uważam za bezzasadny, gdyż było wystarczająco dużo czasu aby budowę drogi wykonać w całości. Ponadto po rozstrzygnięciu przetargu okazało się, że droga będzie kosztować nie 900 tys. a 1.200 tys. co było kolejnym zaskoczeniem dla radnych. W tej sytuacji oceniając sposób przygotowania i „wdrażania” inwestycji oraz jej wyjątkowo duże koszty większość radnych zagłosowała przeciw jej realizacji. Ponadto ogromne spory wśród radnych wzbudził brak finansowego udziału w budowie drogi przez mieszkańców Jastrzębi. Skoro zasada działania społecznych komitetów od lat funkcjonuje w naszej gminie i mieszkańcy np. Dąbrowy Kozłowskiej, Wolskiej Dąbrowy, Olszowy czy Bartodziej ponosili i nadal ponoszą koszty związane z opłaceniem dokumentacji technicznej to dla wielu radnych niezrozumiałe jest dlaczego taka zasada nie dotyczy mieszkańców Jastrzębi. Zasady tej na wielu sesjach bronił głównie radny z Dąbrowy Kozłowskiej – Paweł Wójcik. Moim zdaniem mieszkańcy Jastrzębi również zebraliby pewną kwotę na budowę drogi, gdyby odpowiednio wcześniej zostali do tego przygotowani. Natomiast w momencie gdy brak wpłat mieszkańców we wrześniu ubiegłego roku stał się przedmiotem sporu radnych na sesji sprawa zamiast być załagodzona została zaogniona, a radni domagający się równego traktowania wszystkich mieszkańców gminy zostali przedstawieni w oczach mieszkańców Jastrzębi jako ich wrogowie. Taki był również wydźwięk spotkania zorganizowanego w Jastrzębi, w którym wziąłem udział aby przedstawić moje zdanie w tej sprawie. Niestety inicjatorzy spotkania mieli na celu głównie dyskredytację radnych, którzy byli zwolennikami sprawiedliwego traktowania wszystkich mieszkańców gminy, a wójt na tym spotkaniu został zaprezentowany jako dobry gospodarz, który uczynił wszystko by droga powstała, ale źli radni na to nie pozwolili. Jak powiedziano na zebraniu wójt pozyskał nawet dotację na tę drogę, która z winy radnych przepadła. To też sprawa, którą chciałbym wyjaśnić. Otóż dotacja, którą otrzymała Jastrzębia na budowę drogi to środki marszałka województwa (kwota ok. 50 tys. zł) przyznawane nallwniosek składany do końca stycznia każdego roku. W styczniu 2013 roku nie było pełnej dokumentacji drogi, radni nie wiedzieli nic o złożonym wniosku, ani o tym jaki kosztorys i zakres rzeczowy inwestycji się w nim znalazł. Nie wiedzieli o dotacji nawet we wrześniu, gdy mieli ponownie decydować o losie drogi, bo wójt nie uznał za stosowne ich o niej poinformować. Ponadto urząd marszałkowski przy rozliczeniu dotacji wymaga ścisłego przestrzegania zakresu inwestycji ujętego we wniosku, dlatego uważam, że inwestycja w chwili ogłoszenia przez wójta przetargu na 2 lata, z wykonaniem w 2013 roku wyłącznie rowów, nie miała żadnych szans na uznanie przez marszałka i była z góry skazana na stratę nie z winy radnych, a z powodu nieprzygotowania na czas dokumentacji i braku terminowego wykonania zadania. Natomiast zagranie na spotkaniu z mieszkańcami argumentem straconej dotacji było wyłącznie sprytnym zabiegiem, który można oceniać jedynie w kategorii cynicznego marketingu politycznego. To polecam do przemyślenia szczególnie tym radnym, którzy zarzucają mojej osobie „grę wyborczą”.
Droga w Jastrzębi do lasu zostanie zbudowana w 2014 roku. Podczas dyskusji radnych przed głosowaniem nad budżetem powrócił temat finansowego udziału mieszkańców w kosztach jej dokumentacji. Sołtys wsi Jastrzębia – Teodozja Borowska z własnej woli zadeklarowała, że „pod odpowiedzialnością karną” zobowiązuje się, że rada sołecka będzie zbierać pieniądze na przynajmniej częściowe pokrycie kosztów projektu drogi. Zabierając głos w tej sprawie stwierdziłem, że jeżeli niepisana zasada współfinansowania przez mieszkańców obowiązuje w naszej gminie to powinna być stosowana wobec wszystkich, co uważam za sprawiedliwe. Wójt Z. Karaś wypowiadając się w tej kwestii stwierdził, że Jastrzębia jako stolica gminy powinna być traktowana w sposób uprzywilejowany, tak jak Warszawa wobec reszty województwa, więc trudno mówić o sprawiedliwości. Odnosząc się do tych słów stwierdziłem, że my jako radni gminy Jastrzębia nie patrząc na działania innych, możemy podejmować takie decyzje, aby w naszej gminie było jednak sprawiedliwie, nie kwestionując przy tym wyjątkowej pozycji wsi Jastrzębia, jako lokalnego centrum życia społecznego, edukacji, kultury czy sportu.
COŚ CZEGO NIE MA
Na sesji jeden z radnych miał pretensje, że komisje rady nie pracowały nad projektem budżetu. To bardzo ciekawe spostrzeżenie tyle tylko, że w przypadku naszej gminy ma zabarwienie raczej groteskowe. Jako przewodniczący komisji sportu i kultury fizycznej starałem się wywiązywać się ze swoich obowiązków, organizując posiedzenia komisji i omawiać problemy leżące w jej gestii. Efektem pracy komisji, w której poza radnymi uczestniczył m.in. gminny koordynator sportu oraz projektant boiska planowanego w Owadowie były bardzo konkretne wnioski przedłożone wójtowi. Komisja po wcześniejszych ustaleniach z wójtem zaproponowała ujęcie w budżecie na rok 2014 m.in. budowy wielofunkcyjnego boiska przy szkole w Owadowie. Niestety wójt nie znalazł czasu dla komisji ani w trakcie jej prac, ani później do chwili gdy tworzył projekt budżetu, choćby po to aby zakomunikować, że nie widzi żadnej inwestycji sportowej godnej tego, aby umieścić ją w budżecie. Więc pytanie radnego o prace komisji rady nad projektem budżetu jest zasadne i typowe dla praktyki innych gmin, tyle że w jastrzębskiej rzeczywistości nie mają sensu. U nas komisje rady nie decydują o niczym, nie otrzymują informacji od wójta i nie pełnią swojej ustrojowej roli. Gdy jako przewodniczący komisji sportu upominam się na sesjach rady o sport słyszę z ust wójta za każdym razem, że nie będzie budowy boisk bo nie są potrzebne, dlatego że nikt na nich nie gra, a sala w Jastrzębi wystarczy. Wyjaśniam więc po kolei. Gmina Jastrzębia jako jedna z nielicznych w województwie nie zbudowała kompleksu boisk ORLIK 2012, których koszt w większości finansował budżet wojewody i marszałka. Jak twierdzi wójt takie boisko miało powstać w Owadowie, ale gmina nie zdążyła uregulować własności gruntu. To moim zdaniem żadne tłumaczenie, a wręcz przyznanie się do błędu i niekompetencji. Czym przez lata zajmuje się urząd gminy, którego kierownikiem jest wójt. To jego zadaniem jest regulacja stanu własności gruntów, tak aby mieć gotowe tereny pod inwestycje w perspektywie kilku lat, zarówno drogowe jak i wszelkie inne, również sportowe. Chyba, że uznamy, że jest to też zadanie mieszkańców, strażaków lub dyrektorów szkół. Problem jest szczególnie jaskrawo widoczny przy przygotowaniu inwestycji drogowych. Z praktyki gminy, w której pracuję wiem, że jeśli jest taka wola wójta to rocznie dzięki pracy urzędników można nabyć własność kilkuset działek, na poszerzenie wąskich dróg gminnych, można skutecznie występować do sądu o zasiedzenie nieruchomości, które przeznacza się pod inwestycje, można wreszcie dogadywać się z mieszkańcami i za rozsądne kwoty pozyskiwać grunty. Można tak robić zamiast zrzucać wszystko na mieszkańców i odwlekać latami realizację nawet najważniejszych inwestycji. W przypadku inwestycji sportowych wieloletnie zaniedbania w zakresie regulacji stanu własności gruntów skończyły się brakiem możliwości skorzystania przez gminę Jastrzębia z programu budowy „Orlików”, mimo że pieniądze na ten cel Państwo przekazywało gminom przez kilka lat. Mało tego gmina Jastrzębia przez lata nie korzystała z innych dotacji sportowych ministerstwa sportu, urzędu marszałkowskiego czy Unii Europejskiej. Oczywiście sport nie jest najważniejszy, gdy wciąż na terenie gminy są błotniste drogi gruntowe czy wsie bez wodociągu, ale inwestycje sportowe są jednym z wyznaczników postępu cywilizacyjnego i poziomu rozwoju gminy, zwłaszcza gdy w dużej mierze można je realizować ze środków zewnętrznych. Po raz kolejny przykładem mogą być sąsiednie gminy, gdzie w ciągu ostatnich lat powstało przynajmniej kilka wielofunkcyjnych boisk sportowych, a są takie gdzie jest ich kilkanaście. Natomiast argument wójta, że nawet te obiekty sportowe, które są na terenie gminy Jastrzębia są puste i nikt z nich nie korzysta, to kolejne przyznanie się do braku umiejętności zarządzania. Jeśli nikt z nich nie korzysta to należy stworzyć warunki dla rozwoju sportu, wspierać choćby te inicjatywy, które zgłasza komisja sportu, animować i wspierać działania ludzi, którzy zajmują się gminnym sportem, zarówno finansowo jak i organizacyjnie. Organizować np. gminne turnieje sportowe dla sołectw czy szkółki piłkarskie wzorem innych gmin, do których rodzice z Jastrzębi wożą od lat swoje dzieci, bo u nas nie ma oferty takich zajęć. Nie ma bo jak widać władzy na tym nie zależy, lepiej nie robić nic, nie dostrzegać problemu i mieć dobre samopoczucie. Natomiast gdy wójt mówi o trawiastych boiskach, które wybudował, w kontekście własnego sukcesu, można odnieść wrażenie, że wciąż tkwi w czasach, które dawno minęły. Obecnie większość turniejów piłkarskich organizowanych m.in. przez Szkolny Związek Sportowy odbywa się wyłącznie na sztucznych boiskach. Owszem boiska trawiste były i są potrzebne, ale czas nie stoi w miejscu, świat się zmienia, nawet ten najbliższy za granicą gminy, tam panie wójcie już nie gra się na szmacianką na leśnej polanie.
GDZIE SĄ NASZE KOMPUTERY?
I na koniec o unijnych obietnicach. Wójt Z. Karaś lubi obiecywać to co zrobi za „unijne pieniądze”. Słowo „unia” ma magiczny wydźwięk i powoduje, że gdy wypowiada je na sesjach radni i sołtysi milkną, wójt mówi i mówi, a potok unijnych słów zdaje się nie mieć końca.
Za unijne pieniądze gminne szkoły, które jak wiemy dysponują bardzo wysłużonym sprzętem komputerowym i mieszkańcy korzystający z pomocy społecznej mieli dostać komputery. Wiosną ubiegłego roku na sesji wójt zobowiązał nawet sołtysów do tworzenia list osób, które otrzymają bezpłatny sprzęt komputerowy i Internet. Mieli dostać, ale nie dostaną bo projekt przepadł. Może trzeba było poczekać z rozdawaniem komputerów do ogłoszenia list rankingowych. Szkoda, że o tym na sesji nie padło nawet jedno słowo. Tak jak nie padło o losie złożonego kiedyś wniosku na termomodernizację szkół. To tak dla przypomnienia, gdyby wójt ponownie opowiadał radnym, że nie ma takiego programu z którego by nie skorzystał. Owszem są takie, nawet wiele. Na jednej z ubiegłorocznych sesji wójt zapewniał też, że „Unia” da i to szybko pieniądze na kanalizację w Lesiowie bo gmina Jastrzębia złoży wspólny projekt.z Radomiem. Gdy ośmieliłem się wówczas wątpić w sukces współpracy z miastem, byłem strofowany, niestety miałem rację bo „Unia” nie dała nic, bo nic nie wyszło ze wspólnego wniosku. Tak jak nie dała na obiecane przystanki, które miały być montowane przy drogach na terenie gminy. Nieco inne były losy wniosku gminy Jastrzębia o przyznanie dotacji na budowę drogi z Narodowego Programu Budowy Dróg Lokalnych, który przepadł bo został odrzucony z przyczyn formalnych, dlatego, że gmina na czas nie uzyskała pozwolenia na budowę. Ale tu winny nie jest urząd gminy, tylko złośliwe starostwo, zgodnie z zasadą, że tylko sukces ma wielu ojców, a porażki już niekoniecznie.
Zdarza się też czasem tak, że gmina rezygnuje z unijnych dotacji, które już dostała. Było tak w przypadku systemowego projektu zajęć pozalekcyjnych w szkołach dla uczniów mających problemy w nauce. Wójt zapewniał, że gmina świadomie rezygnuje z tego projektu, ale w zamian wszystkie szkoły zostaną objęte innym unijnym projektem realizowanym na terenie gminy. I jak można odgadnąć nic z tych obietnic nie wyszło, a 200 tys. zł przepadło.
Dlatego na przyszłość zalecałbym większą ostrożność w szafowaniu „unijnymi” obietnicami i mniejszą wiarę publiczności w ich spełnienie.
Wojciech Ćwierz